Ludzka natura nie jest tak skomplikowana jak mogłoby się wydawać. Ufamy produktom i usługom o wiele bardziej, jeśli zostały nam one polecone przez kogoś innego, niż w przypadku gdy dowiadujemy się o nich z reklamy. Najprościej rzecz ujmując – puste słowa nie działają tak dobrze jak dowody słuszności. Wychodzi więc na to, że robotom, pomimo niezaprzeczalnych różnic, wcale nie tak daleko do ludzi. Algorytmy Google lubią, kiedy strona, którą muszą zaindeksować, jest solidnie zbudowana, a jej treści – jakościowe. Im więcej dobrych cech, tym wyżej strona znajdzie się w rankingach SERP. Istnieje jednak szereg niedogodności, na które możemy natrafić podczas wzbogacania strony o dodatkowe informacje. Wrogiem, który z pewnością znajduje się na podium najbardziej wpływowych jest thin content – prowadzi on bowiem do spadków widoczności, niższego współczynnika zaangażowania użytkowników a w ekstremalnych przypadkach nawet do kar ze strony technologicznego hegemona zwanego Google.
Definicja thin contentu w SEO
Skupmy się jednak na początek na tym, czym jest thin content i jak oddziałuje na SEO. Termin ten został wprowadzony przez specjalistów tłumaczących występowanie krótkiej treści o niewielkiej wartości dodanej. Są to, co do zasady materiały, które nie odpowiadają wyczerpująco na pytania użytkowników i nie zaspokajają ich potrzeb informacyjnych, gdyż zostały stworzone bardziej w celu pozycjonowania niż z myślą o internaucie. To najczęściej treści:
- Zwięzłe – zbyt krótkie, by wyczerpać temat (często poniżej 300 słów).
- Powielone (duplicate content) – materiały skopiowane w całości lub większości z innych źródeł bez dodawania własnej wartości.
- Generowane – często tworzone maszynowo i pozbawione ludzkiego wkładu.
- Przesycone frazami kluczowymi – nienaturalne nagromadzenie słów, które mają pojawić się w wynikach wyszukiwania.
Do stron, na których znajduje się thin content możemy dodatkowo zaliczyć doorway pages czy podstrony produktowe bez opisów.
Wpływ thin content na SEO – jak algorytm Panda zmienił zasady gry
Jedną z najważniejszych aktualizacji algorytmu Google wymierzonych w thin content było wprowadzenie zmian pod nazwą Panda w lutym 2011 roku. Ulepszone roboty miały identyfikować strony internetowe niewnoszące realnej wartości i obniżać ich pozycję w wynikach, przy jednoczesnym promowaniu serwisów reprezentujących przeciwne wartości. Panda zajmowała się analizą treści zamieszczonych na witrynach, biorąc pod uwagę ich oryginalność, walory informacyjne, unikalność oraz ogólny poziom zadowolenia użytkownika. Czy zmiany okazały się skuteczne? Bardziej niż się spodziewano, gdyż wprowadzenie unowocześnionego algorytmu miało wpływ na niemal 12% wszystkich zapytań1. Walka z thin contentem nadal jednak trwa. Wszystko to z uwagi na fakt, że wyszukiwarki, a już w szczególności Google, dążą do dostarczania użytkownikom możliwie najbardziej wartościowych i przydatnych wyników.
Jak wykryć thin content na swojej stronie i w sklepie internetowym?
Każdemu, kto posiada swoją stronę internetową, powinno zależeć na pozyskiwaniu organicznych wejść, a stosowna optymalizacja pod SEO to najlepszy sposób na doprowadzenie do tego. Co jednak, gdy pomimo prac technicznych nie osiągamy dobrych pozycji? Może być to „zasługa” thin content. Jak jednak wykryć problematyczne treści?
Audyt SEO i dodatkowe narzędzia
Regularne przeglądanie zawartości strony internetowej pod kątem potencjalnego thin content jest podstawową metodą wykrywania problemów. Warto szczególnie przyjrzeć się podstronom bez ruchu organicznego, które mogły zostać uznane za bezwartościowe przez algorytmy Google. Do tego celu użyć można np. dedykowanego narzędzia ScreamingFrog lub przeprowadzić dokładny audyt SEO. Niestety, by wykonać poprawną ewaluację, nie wystarczy podstawowa wiedza – warto skorzystać więc z usług agencji, która zrealizuje ją profesjonalnie.
Analiza metryk zaangażowania
Niska jakość treści często objawia się w metrykach związanych z zachowaniem użytkowników. Warto monitorować:
- Czas spędzony na stronie – krótkie odwiedziny mogą sugerować niezadowolenie z treści.
- Współczynnik odrzuceń – wysoki czynnik rankingowy zwany bounce rate może wskazywać na niezaspokojenie potrzeb użytkownika.
- Głębokość przewijania – jeśli użytkownicy nie scrollują strony do końca, treść może być nieatrakcyjna.
- Liczbę wyświetlonych stron na sesję – niska liczba może sugerować brak zainteresowania dalszą eksploracją witryny.

Kontrola Google Search Console
Firma z Mountain View informuje o nałożonych sankcjach w panelu Google Search Console. Warto regularnie sprawdzać sekcję „Bezpieczeństwo i ręczne działania”, aby dowiedzieć się, czy witryna nie została ukarana za thin content.

Problem thin contentu – jak z nim walczyć?
Thin, czyli z angielskiego cienki, oczywiście odnosi się do objętości tekstu, ale także, jak już wiemy, do jego jakości. Co więc robić, aby unikać wpisania naszej strony na czarną listę? Na początek oczywiście, zadbać o długość:
Rodzaj treści | Długość |
Artykuły blogowe | 1000-2500 słów (w przypadku bardziej eksperckich tematów warto tworzyć dłuższe, szczegółowe treści, które dogłębnie omawiają zagadnienie) |
Opisy produktów | 100-300 słów (w zależności od poziomu skomplikowania zagadnienia, nawet do 1000 słów) |
Strony usługowe i landing page | 500-1200 słów (wystarczająco, by przekazać konkretne informacje bez „lania wody”) |
Strony informacyjne | 600-1000 słów |
Objętość to jednak nie wszystko – walka z thin content wymaga przede wszystkim strategii i przemyślanego podejścia. Warto więc regularnie przeglądać swoją stronę i identyfikować treści niskiej jakości (świetnie również sprawdzi się profesjonalny audyt SEO). Trzeba skupić się na tworzeniu solidnego contentu – Google zdecydowanie premiuje zgodność stron ze standardami E-E-A-T (Doświadczenie, Ekspertyza, Autorytet, Wiarygodność). W walce może także pomóc dobre ustrukturyzowanie i konsolidacja podobnych treści – jeśli na stronie znajduje się wiele stron o podobnej tematyce, warto rozważyć połączenie ich w jeden, przystępny i kompleksowy materiał (może to poprawić jakość treści i zapobiec problemom z kanibalizacją słów kluczowych).
Czy naprawdę thin content jest tak ważny?
Niczym nie da się przekonać człowieka lepiej niż solidnym dowodem. Weźmy więc przykład amerykańskiej firmy Venture Smarter. Została ona ukarana przez Google po zbyt intensywnym stosowaniu keyword stuffingu (taktyka Black Hat SEO) w postach blogowych i stronach docelowych. Przeprowadziła jednak gruntowny audyt swoich treści. Usunięto lub przepisano wszystkie materiały, które wydawały się zbyt naszpikowane frazami kluczowymi, a następnie skoncentrowano się na tworzeniu dłuższych, bardziej szczegółowych artykułów, które rzeczywiście odpowiadały na problemy użytkowników. Po kilku miesiącach widoczność strony wróciła, a firma zaczęła przyciągać więcej potencjalnych klientów2.
W innym przypadku, strona jednego z ekspertów otrzymała karę manualną za nienaturalne linki i przesycenie frazami kluczowymi. Przeprowadzono kompleksowy audyt treści, usunięto toksyczne linki za pomocą narzędzia Disavow i skonsolidowano strony, aby zapewnić większą wartość. Po poprawie i złożeniu wniosku o ponowne rozpatrzenie, Google w ciągu kilku tygodni zniosło karę, a ruch na stronie w kolejnych miesiącach zwiększył się o 60%3.
Cienka treść, gruby problem – content marketing i jego rola
Nie możemy traktować walki z thin content jedynie jako techniczną optymalizację pod SEO. Odzwierciedla ona szerszą potrzebę tworzenia wartościowych i angażujących treści w internecie. Podobnie jak ludzie ufają rekomendacjom znajomych bardziej niż reklamom, algorytmy Google preferują strony z solidną strukturą i pomocnymi materiałami. Zastosowanie się do odpowiednich norm to sytuacja typu win-win – użytkownicy otrzymują lepsze teksty, a właściciele stron – organiczny ruch. Przypadki firm, które skutecznie poradziły sobie z karami za thin content, pokazują, że w świecie cyfrowym, podobnie jak w realnym, możliwa jest odbudowa reputacji. Wymaga to jednak konsekwentnego działania, uczciwości i skupienia na dostarczaniu realnej wartości użytkownikom.